Tak określiłby to Atanazy, gdyby mógł w tej chwili myśleć. Jakaś iskierka świeciła jeszcze w bezdennej ciemności, jak jedyna gwiazda na pustym niebie. „Już nigdy nie będzie to tym, nigdy”. Z tej iskry zbudować wszystko na nowo? Wydawało się to nadludzką, tytaniczną pracą — i nudną przy tym, nudną do obłędu.
nie pragną, nie pragną powrotu i wiedzą, że tam, gdzie dążą, wylądu szukać daremno; przekleństwu swojemu wierne, lecą, — i nie śmieją ustać, aż krew do ust pocznie chlustać ze znużenia, — wtedy padną, łzą nie pożegnane żadną, bo śmierć ulga, ulga zgon STAŃCZYK Zaśpiewałeś kruczy ton; tobież tylko dzwoni w głuszy
Już nigdy nie usłyszę kochanych twych słów. Już nigdy do swych ust nie przytulę cię znów. Na zawsze pozostaną dni smutku, dni mąk, nie oplecie pieszczotą mnie w krąg płomień twych rąk, już nigdy Już nigdy! Jаk okrutnie dwa słowa te brzmią! Już nigdy nie zobaczę twych oczu za mgłą. Odszedłeś. Jakże trudno pogodzić